Jeśli przyznamy się całkiem szczerze, to okaże się, że bije­my dzieci, by zaspokoić własne potrzeby. Boimy się utracić panowanie nad dzieckiem. Gdy nasze dzieci są bardzo małe, często jesteśmy u kresu wytrzymałości. Czujemy się wyczer­pani, niewyspani, nie mamy nawet chwili dla siebie. Klaps jest po prostu naszym wewnętrznym odwzajemnieniem się, na­szym protestem, który mówi: ?Ja też mam swoje potrzeby”. Może być to też instynkt samoobrony, kiedy dziecko włoży ci palec w oko, gdy sadowisz je w foteliku, albo uderzy cię do­tkliwie łyżką podczas poprawiania śliniaczka.

W tym wieku dzieci nie zawsze rozumieją czy zauważają nasze uczucia lub kierowane do nich słowa. Czujemy silną potrzebę wywarcia wpływu na zachowanie dziecka. A więc wymierzenie klapsa w celu ?pozyskania uwagi dziecka” jest naturalnym pragnieniem. Jednak musimy oprzeć się temu pra­gnieniu, a możemy to zrobić, pracując nad umiejętnościami takiego porozumiewania się z dzieckiem, aby było ono w sta­nie samo zauważać istotne rzeczy.

Niektórzy rodzice popierający klapsy to osoby pełne współ­czucia i dbałości o swe pociechy. Często argumentują, że jeśli dziecko nie zostanie utrzymane w ryzach lekkim klapsem, to stanie się jeszcze bardziej niesforne, aż rodzice stracą wszelką cierpliwość i sprawią mu naprawdę solidne lanie. Ich teoria głosi, że lekkie klapsy zapobiegają silnym uderzeniom. Jednak z mego doświadczenia wynika, że rodzice, którzy dają klapsy, sprawiają dziecku również i tęgie lanie, klapsy bowiem wkrót­ce przestają działać. Dzieci są wówczas urażone, biją swoje rodzeństwo albo wręcz oddają uderzenia rodzicom. Niezmier­nie ważne jest więc, aby podjąć decyzję, a jedyną rozsądną decyzją jest rezygnacja z kar cielesnych. Jeśli zdecydujemy się nigdy nie bić naszych dzieci, tak jak zrobiłem to ja oraz wielu innych, znanych mi rodziców, to oznacza to zobowiązanie do poszukiwania lepszych sposobów działania.