Chyba się starzeję. Z coraz większym trudem przychodzi mi pisanie o czymkolwiek. Wakacje uciekają w zastraszającym tempie, a ja poza licznymi wizytami u przeróżnych lekarzy nie zrobiłam nic pożytecznego. Nawet mój kurs prawa jazdy chwilowo utknął w martwym punkcie. Mam tygodniową przerwę, gdyż…jutro jedziemy w Bieszczady. Ale o tym za chwilę.
Praktycznie cały dzisiejszy dzień zmarnowałam. Jakoś nie umiem się za nic wziąć, myśląc cały czas o wyjeździe. Nie mogę na miejscu usiedzieć, myśli wciąż błądzą mi wokół tego wypadu. Mam pewne obawy co do niego. Po pierwsze to muszę unikać słońca. A co, pochwalę się…zdecydowałam się na laserowe usuwanie włosów. Póki co efektów żadnych. Czekam na kolejny zabieg do września i właśnie nie mogę się opalić. Ciężko jest, bo żar z nieba się leje i mam pewne trudności z unikaniem słońca, a boję się, żeby nie nabawić się przebarwień, czy czegoś innego. No a w Bieszczadach planujemy iść w góry i nie wiem, jak ten problem rozwiązać. Pociesza mnie tylko myśl, że wszelkie moje męki nie pójdą na marne i wreszcie będę miała spokój. Ehh czegoż kobieta nie zrobi dla piękna 😀

***

Siedzę sobie teraz wygodnie na łóżku z laptopem na kolanach i zażeram się lodami. Planuję kolejne dni wyjazdu, a przede wszystkim jutrzejszy dzień. Wstępne plany są takie, że kolega Kuby przyjedzie po mnie rano i później razem pojedziemy po resztę. Muszę tylko zdobyć do Niego numer, coby można się łatwiej umówić na konkretną godzinę. Już od dłuższego czasu w myślach układam sobie treść smsa, którego mam zamiar mu wysłać. Wiem, głupia jestem, ale chcę żeby było jak najlepiej. Zwłaszcza, że wczoraj, siedząc sobie w parku z grupą, którą mamy jechać usłyszałam coś miłego od chłopaka, który jutro ma po mnie przyjechać. I tak też nie chcę zepsuć dobrego wrażenia, jakie najwidoczniej na nim zrobiłam 😀
Poza jednym bliskim przyjacielem i kilkoma znajomymi, z którymi kontakt mam niestety sporadyczny, jakoś nie mam dobrych znajomych. Ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia wcale mnie ten fakt nie martwi. Dzięki temu bardziej mogłam się skupić na znajomych Kuby, przez co bardzo dobrze się z nimi zgrałam. Na początku w ich towarzystwie czułam się nieswojo. Dawała mi się we znaki, może niezbyt duża, ale jednak znacząca różnica wieku. Teraz wszelkie różnice odeszły w dal, a pozostały tylko fajne relacje, jakie nas łączą. Jeśli w Bieszczadach będzie choć po części tak fajnie, jak ostatnio na 90 stawach, to wyjazd będzie wspaniały. Boję się tylko, że coś nie wypali. Zawsze, jak się na coś bardzo napalam, to się coś sypie. Ale staram się myśleć pozytywnie i nie histeryzować.

Póki co, chyba na odstresowanie, wzięło mnie na pogaduchy z moim dawnym adoratorem 😀 Mam nadzieję, że Kuba nie będzie zły, bo i też nie ma powodu. Po prostu, jakoś tak już mam, że lubię gnębić tego biednego chłopaka. Wiem, świnia jestem, ale nic na to nie poradzę. Nie no, po prostu naszło mnie, żeby się dowiedzieć, co u Niego i…nawet tego nie planowałam, ale dowiedziałam się, że On nadal chciałby być ze mną. Przed chwilą napisał mi to w smsie i szczerze mówiąc, nie wiem co mam mu odpisać, bo od gimnazjum minęło już trochę czasu, a On najwidoczniej nadal coś do mnie czuje… Można w tym przypadku mówić o miłości z Jego strony? Czy to po prostu chęć osiągnięcia niemożliwego? Bo zdaje sobie sprawę z tego, że nie możemy być razem, bo mam Kubę. Ale ta Jego hmm miłość do mnie trwa już od pierwszej klasy liceum, a więc już dobre 5 lat.
Piszę tak na raty, ale od jednego smsa, do drugiego. Teraz właśnie dostałam kolejnego pełnego wyznań. Do tej pory nie ułożył sobie życia. Nie zainteresował się żadną inną dziewczyną. Wciąż o mnie myśli i mógłby być ze mną choćby od zaraz. Z jednej strony to miłe, że ktoś darzy mnie nieprzerwanie takim uczuciem, z drugiej zaś strony źle się z tym czuję. Mam wrażenie, że zmarnowałam mu życie. Ale nie zrobiłam tego specjalnie! Nigdy nawet nie zwracałam na Niego uwagi, nie próbowałam wzbudzić w nim żadnego zachwytu. A tu… Eh.

Tyle o tym. Jeszcze małe podsumowanie wczorajszego dnia. Że było cudownie to mało powiedziane. Było nieziemsko, wspaniale, bosko. Ahh. Kuba do wieczora był sam w domu. Rodzice pojechali na dwa dni w Bieszczady, brat ze znajomymi na działeczkę, dziadkowie…kto ich tam wie? Nie było ich i już. A ja wsiadłam na rower i do Kubusia… Mmm co się nie działo. Było tak…romantycznie, cudownie, wesoło, beztrosko. Czułam, jakbym zakochiwała się w nim na nowo 😉 Radość minionych wakacji i poczucie budzącej się miłości znacząco mi się udzielało.

Zaczynam chyba pisać od rzeczy. W końcu już prawie 23. Czas najwyższy chyba iść spać i jutro rana wstawać i się szykować. Z kolegą wszystko ugadane, rano po mnie wpadnie. Ahh, już w uszach słyszę gwar solińskiej tamy.
Mmm to chyba tyle! 😉

PS. “Druga miłość” to tytuł piosenki. Jakoś tak mi pasuje do mojego adoratora. W końcu każdy ma szansę na spełnioną miłość;)