Sama nie wiem od czego zacząć. Może od tego co najbardziej leży mi na sercu. A więc prawko! We wtorek miałam dopiero drugą jazdę, alee szło mi o wiele lepiej niż za pierwszym razem, mimo że pod koniec, ze zmęczenia zaczęłam się nieco gubić. Jutro znowu zasiądę w ukochanej eLce i tym razem pojedziemy do centrum pobliskiego wielkiego miasta! Nie powiem, że się nie boję. Ale z drugiej strony nie mogę się już doczekać. Znudziła mi się jazda po wsiach i tracenie czasu na wąskich uliczkach. Czas popróbować “wielkiego świata”, w końcu to w tamtym mieście będę miała egzamin, a nie u siebie. Trochę żałuję, że tak wcześnie zapisałam się na kurs. Urodziny mam dopiero pod koniec lipca, a więc ponad półtora miesiąca i tylko kilkanaście jazd do rozdysponowania. Wolałabym mieć je częściej, ale z racji urodzin mogę mieć góra dwie w tygodniu. Jak dla mnie zbyt długie przerwy. Jak zaczynam coś nowego, muszę to mieć na bierząco, coby sobie utrwalać 🙂

To tyle odnośnie prawka. Teraz kilka słów na temat jednej rzeczy, która mnie dzisiaj rozbawiła. Ciepło jest na grandę, wiosna (albo już chyba lato, bo tak gorąco) pełną parą, dziewczyny nie stronią od krótkich spodenek i spódnic, więc i ja postanowiłam dzisiaj wskoczyć w sukienkę. I tak się jakoś złożyło, że “wpadłam” dzisiaj w szkole na mojego korepetytora. Młody koleś, w sile wieku. Wychodził właśnie z pokoju nauczycielskiego, jakiś zamyślony. Początkowo mnie nie zauważył, ale zawołałam “dzień dobry” i nagle, jakby się obudził. Spojrzał na mnie, zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu i od razu banan od ucha do ucha. Stwierdziłam, że po prostu chciał być miły, więc nie robiłam sobie z tego nic. Aleee przed chwilą właśnie skończyłam u niego korki… A wczasie ich trwania kolejna sytuacja, już bardziej ciekawa. Otóż przebrałam się po szkole z sukienki w krótkie spodenki, wsunęłam klapki i pogoniłam na lekcję. Zawsze piszę u niego “na kolanach” na torbie. Ale że dzisiaj było mi dość nisko, tak więc założyłam nogę na nogę. I tu sytuacja, która mnie rozbawiła. W momencie zakładania nogi, spojrzałam bezmyślnie na niego, a jego wzrok “biegł” za moją nogą, usta pomału się uchylały i z zaciekawieniem wpatrywał się w moją nogę, zachwycony jak małe dziecko. Lekko zgłupiałam, ale patrzyłam na niego dalej, kiedy się zorientował, że coś jest nie tak, spojrzał mi w oczy i momentalnie zmieszany odwrócił wzrok. Może nic specjalnego, ale uwielbiam coś takiego 😀 Uwielbiam kiedy faceci się za mną oglądają (wyłączając debili, bezmózgów, robotników itp).
Do końca lekcji sytuacja była nieco zabawna. Widziałam Jego lekkie zmieszanie. Sama tylko cały czas się uśmiechałam odważnie patrząc mu w oczy. A co, niech się chłopak gimnastykuje 😀
Wracając od niego do domu na nogach natknęłam się jeszcze na kilku chłopaków, tradycyjnie wszyscy się oglądali. Morał z tego krótki-faceci to wzrokowcy i niestety nie da się z tym nic zrobić. Szkoda tylko, że u niektórych przeradza się to w chamstwo, ale to już oddzielna bajka.

Jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to matury. Tak, jeszcze w tym roku będziemy pisać próbne matury. W ostatnim tygodniu szkoły, przy ponad 30stopniowym upale. Normalnie na lekcjach nie mogę się skupić, a co dopiero na maturze… Jakoś tego nie widzę, ale mus to mus. Poza tym, to już nie przelewki. W prawdzie tylko próbna, ale jak od początku będę lekceważąco do tego podchodzić, to może się źle skończyć. Przeleserowałam całą drugą klasę, czas się wziąć za siebie.

Ostatnia rzecz, ale najważniejsza – Bieszczady!!! Jedziemy jutro w Bieszczady. Już się nie mogę doczekać. Odprawić tylko jazdę rano i kierunek Bystre. Problem tylko w tym, że nie jestem jeszcze spakowana, nic nie mam kupione, nie wiem w czym mam jechać, co ze sobą wziąć. Gorąco jest na grandę, zapomniałam już, jak to jest w Bieszczadach w lecie, ale tak strasznie chcę jechać, że mogłabym wsiąść do samochodu w tym w czym jestem i bez namysłu i troski jechać do celu 🙂 Najgorsze jest to, że nie mam kasy. Tzn mam, ale u mamy odłożone na wakacje. Nie chcę od Niej brać, bo tak to upłynnię wszystko przed wakacjami i nici z jakiegokolwiek dalszego wyjazdu. A znowuż pożyczać od mamy też nie chcę, bo i tak ostatnio funduje mi coś innego, niestety drogiego, ale nie będę zagłębiać się w ten temat. Pozostaje mi jedynie pożyczyć od Kuby, by później mu to jakos spłacić, ale, no właśnie kolejne ‘ale’, głupio mi, nie chcę się tak u Niego zadłużać :/ Niestety chyba nie mam wyjścia. Ale..pieniądze rzecz nabyta, zarobię coś i pooddaję długi 🙂
Póki co czekam na Kubę w międzyczasie czytając ciekawe artykuły, ale o nich kiedy indziej.