Tak, wszystko już naprawione i siedzę sobie wygodnie na moim łóżeczku, z ukochanym laptopem na kolanach i biorę się za pisanie. Miałam tego już dzisiaj nie czynić, ale można by rzec – zostałam sprowokowana. Tak więc zniesmaczona i trochę rozczarowana biorę się do dzieła.
Dzisiaj wyjątkowo o polityce. Moja przygoda z nią zaczęła się już lata temu. Będąc smarkulą całe dnie i noce spędzałam u dziadków. Jako że bałam się nocnych upiorów, spałam z babcią. A ta była dość…nietypowa. Zamiast wieczorynek – włączała mi wiadomości, zamiast bajek – opowiadała mi o polityce. Tak wsiąkłam w ten temat, że bez wieczornej rozmowy na temat posłów i nowego rządu nie mogłam zasnąć. O dziwo nigdy nie nudził mnie ten temat. Widać, umiała mnie tym zainteresować. Jednakże wraz ze starzeniem się, rosło moje obrzydzenie do polityki. Oglądając teraz wiadomości, wyłączam je kiedy tylko temat schodzi na politykę. Obrzydły mi te zakłamane mordy. Zeszmacili wszyscy swoje wizerunki niepokrytymi obietnicami i obrzucaniem się błotem wzajemnie. Każdy każdemu wytyka błędy, a każdy jest taki sam, jak nie gorszy od oskarżanego.
Wczoraj czara goryczy się przelała. A właściwie przelała ją debata. Nie, o nie, sama, dobrowolnie bym jej nie włączyła, ale akurat w tym czasie napatoczył się Kuba. On od samego początku uważnie śledzi kampanie wyborcze poszczególnych kandydatów na prezydenta. Tak też nie było wyjścia, trzeba było włączyć telewizor i słuchać wraz z nim obietnic, oskarżeń, przechwałek, etc.
Początkowo nawet mnie to zajęło, z uwagą przysłuchiwałam się kolejnym odpowiedziom, niestety po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić, bo…zaczęły się głupie kłótnie między dwoma kandydatami. Wszystko jeszcze bym jakoś zniosła, ale do moich uszu dobiegł totalny absurd, który bardzo mnie oburzył. Otóż szanowny pan Komorowski miał czelność stwierdzić, iż właśnie za rządów jego partii cała kadra nauczycielska dostała podwyżki w wysokości 30 %. Aż zaśmiałam się na głos i zaczęłam wręcz krzyczeć do telewizora. Jakie podwyżki? Gdzie? Skąd? Może w większych miastach dostali podwyżki, ale nie w moim mieście, ani okolicy! Ale, ale, przepraszam, podwyżki były, tak – za rządów PiSu! I to rzędu kilkuset złotych. Jednakże nastał “złoty czas panowania PO” i ani widu, ani słychu po podwyżkach. Jeszcze kartę nauczyciela chcą zabrać. Ale ok, jeżeli spełnianie obietnic wyborczych wypełnia się w dokładnie odwrotnym ich spełnianiu to mają 100% do prawdomówności.
Nie jestem zwolenniczką, ani Kaczyńskich, ani ich przeciwników, ale jeżeli mam namacalne dowody kłamstw, a z drugiej strony spełniania danych obietnic to chyba proste, kogo bym wybrała. “Bym wybrała” bo niestety nie załapałam się na wybory, z racji ich przesunięcia. brakło mi raptem miesiąca. Ale co poradzić, może i dobrze się stało.
Koniec o polityce, szkoda psuć sobie nastrój. Teraz kilka zdań o braku łączności.
Niby przez te parę dni czułam się, jak bez ręki, niby tęskno mi było za blogiem i w ogóle za samym siedzeniem z laptopem na kolanach, to jednak dochodzę teraz do wniosku, że te kilka dni czegoś mnie nauczyło.
Dawniej ludzie mieli o wiele lepiej. Widywali się tylko wtedy, gdy się “na żywo” umówili. A tak to nie mieli praktycznie ze sobą żadnego kontaktu. Nie było telefonów komórkowych, nie było nawet tak powszechnie dostępnych telefonów stacjonarnych, o Internecie już nie wspominając. Ta “rozłąka” sądzę wyszła nam z Kubą na dobre. A teraz znów gg, znów ciągły kontakt. I niby nie rozmawiamy cały czas i co chwilę, ale jednak ten kontakt dzięki gg jest częstszy.
Tak się zastanawiałam dzisiaj, czy by nie wprowadzić pewnych zmian w moim życiu.
Tylko raz dziennie wchodzić na kompa, powiedzmy na godzinkę i załatwiać najpotrzebniejsze sprawy, a tak to do widzenia i jct proszę się ze mną kontaktować telefonicznie lub osobiście. Sądzę, że taka próba mogłaby się nieźle sprawdzić. Może warto w czasie wakacji sprawdzić własny charakter i silną wolę? Niestety konsekwencji nierzadko mi brakuje, tak więc podejrzewam, że i tym razem marnie się to skończy.
Ale spróbować zawsze można 🙂 Przez te kilka dni bez neta naprawdę odpoczęłam i…w końcu wzięłam książkę do ręki. Mam sporo lektur do nadrobienia, a matura już niedługo.
Kończę, bo uschnę przed tym kompem.
Jak znowu mnie coś zirytuje lub zafascynuje (a że zdarza się to nadzwyczaj często…), odezwę się 🙂