Jest już strasznie późno, jestem przeokropnie zmęczona, ale jeśli o tym nie napiszę, nie zasnę. Wiem, że może trochę przesadzam. Wiem, że takimi ludźmi i ich zachowaniem nie warto się przejmować, szkoda czasu i nerwów, ale nie jestem teraz w stanie przestać o tym myśleć.
Chyba jednak jestem naiwna. Jeśli komuś się w życiu, w związku, w rodzinie układa i jest szczęśliwy, cieszę się razem z tą osobą, nawet jeśli świat mi się wali i mam ochotę usiąść i płakać. Nigdy nie kierowałam się w życiu zazdrością. Owszem, uczucie to nie jest mi obce, ale nigdy nie brało góry nad innymi emocjami.
Nie od dziś wiem, że ludzie różne rzeczy opowiadają na mój temat i nie tylko za plecami. Jednakże to, czego się niedawno dowiedziałam przerosło moje najśmielsze “oczekiwania”.
Wielka przyjaciółka od początku liceum, zawsze do pogadania, pocieszenia, poradzenia. Zawsze razem. Przy każdej okazji wspólna ławka, wspólne rozwiązywanie zadań i wszelkich problemów. Polubiłam ją, naprawdę. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Dzięki Niej poznałam inną dziewczynę, jej przyjaciółkę od dziecka. Również sympatyczna dziewczyna. Kontakt z nią może nie był tak bliski, jak z K. ale szło się dogadać. Do czasu, aż poznałam Kubę. Wtedy obie pokazały do czego potrafi doprowadzić babska zazdrość. Nie pchałam się z butami w niczyje życie. Kuba był wolny, bez jakichkolwiek zobowiązań. Z przyjaciółką K. dawno już skończył cokolwiek zaczął. A wcale wiele nie zaczynał. Więc nie rozumiem teraz zachowania obu. Byłyby po części usprawiedliwione, gdyby Kuba którąkolwiek zostawił dla mnie, ale nie w takiej sytuacji.
Z Kubą zaczęło się pod koniec pierwszej klasy, na dobre zaś rozwinęło się dopiero na wakacjach. Tak więc jeszcze początek drugiej klasy przebiegł pod znakiem bezsprzecznej przyjaźni. Niestety w miarę upływu kolejnych miesięcy i mojego niezachwianego szczęścia z Kubą coś zaczęło się psuć między mną, a K. i jej przyjaciółką. Z tą drugą od dłuższego czasu w ogóle już nie rozmawiam. Mówiłam Kubie nie raz, że jestem prawie 100% pewna, że ma do mnie nieuzasadniony żal. Uważał jednak, że to mój babski wymysł i nie mam powodów do obaw. Jak się dzisiaj okazało, nic mi się nie wydawało. Jednakże to, czego dowiedziałam się o K. zabolało. Już od początku maja coś jest nie tak. Wielka przyjaźń dobiegła końca. Na jej 18stkę nie dostałam zaproszenia, mimo że oficjalnie wszystkich zapraszała, na dodatek w moim towarzystwie bez żadnego skrępowania. Czułam, że coś jest nie tak, ale do końca jeszcze nie wiedziałam co.
Tak się złożyło, że dzisiaj po bilardzie wybraliśmy się z Kubą na miasto, coby się spotkać z dawno niewidzianymi znajomymi (Kuby, teraz też i moimi). Od słowa do słowa i zeszło nam na K. i jej przyjaciółkę.Po czym jeden ze znajomych stwierdził, że dowiedział się od nich różnych rzeczy na mój i Kuby temat. Dość długo mi zeszło, coby Go przekonać, żeby powiedział co tak ciekawego miały do powiedzenia na nasz temat. No i się dowiedziałam. “Kuba o mnie nie dba, źle mnie traktuje, każe mi płacić za każdy przejazd Jego samochodem i…podobno chodzę do szkoły z podkrążonymi oczami (napisałam podobno, bo już nie wiem, czy on to mówił na serio, czy na żarty, bo starał się rozładować niemiłą atmosferę, wywołaną przez ten fakt)”. Widziałam po Jego zachowaniu, że to nie wszystko. Nie chciał powiedzieć, bo chyba uznał, że tyle wystarczy. Byłam i w sumie wciąż jestem w szoku. W pierwszej chwili czułam, jak słowa grzęzną mi w gardle, serce zaczęło szybciej bić i momentalnie wtuliłam się w Kubę, czując podświadomie, że obroni mnie przed całym złem tego świata. Jednakże to jest tylko obrona duchowa. Tak naprawdę muszę stawić temu czoła i nie mam zamiaru się za nikogo chować. Nie mogę doczekać się poniedziałku. Nie będzie już udawania, że wszystko jest ok. Nie będzie głupich uśmiechów i rozmów na siłę. Nie lubię takich podchodów. Wolę jasne sytuacje, bez zbędnego pieprzenia.
Nigdy, ani do jednej, ani do drugiej nie powiedziałam złego słowa na Kubę. Nawet gdy przyszedł kryzys i często się kłóciliśmy, zawsze na pytanie, jak u nas? Odpowiadałam, że wszystko dobrze, że jestem szczęśliwa. Za to one, zarówno jedna, jak i druga żaliły się nieprzeciętnie. Kłóciły się i wciąż kłócą z chłopakami, a tych kłótni póki co końca nie widać. Narzekają na swoich facetów, wręcz ich wyzywają. Ale mi nigdy nie przyszło do głowy, żeby w jakikolwiek sposób to wykorzystać. Ich sprawa, ich życie, ich problemy. Ja mogę tylko wysłuchać i w miarę możliwości pomóc. Ale koniec z tym. Nie będzie już słuchania.
Przywykłam już w sumie do tego, że ludzie gadają na mnie. Ale nie pozwolę, żeby przeze mnie psuli opinię bliskim mi osobom, w tym przypadku Kubie. Nie chcę się kłócić, ani tym bardziej gniewać to końca świata. Chcę tylko usłyszeć “prawdę” w oczy. Cudzysłów celowy, bo nie ma krztyny prawdy w tym co one ludziom opowiadają. Gdybym miała się spotkać z nimi teraz, w tej minucie, to chyba bym nie wytrzymała. Dobrze, że do poniedziałku trochę czasu, to zdążę ochłonąć i nie zrobię nic głupiego, zwłaszcza, że obiecałam, że nie wydam tego, który mi o tym powiedział.
Chcę jeszcze tylko dowiedzieć się od niego całej prawdy. Chcę by mi dokładnie powiedział każdą brednię, jaką usłyszał od nich. Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy i będzie chciał mi powiedzieć. Dziś byłam w zbyt dużym szoku, po tym co usłyszałam, by domagać się więcej.

Na dzisiaj tyle. Spać mi się nie chce w ogóle. W głowie mi się nie mieści do czego może doprowadzić ludzka zazdrość…